środa, 29 maja 2013

to już środa?! och TYDZIEŃ w UK...

Byłam święcie przekonana, że dziś wtorek. Skoro środa, to tydzień za pasem. Zleciało jak dwa dni. Nie czuję tego, że to już tydzień. A nic przez ten czas konkretnego się nie działo, nie byłam zajęta.
Jakbym miała co robić to pewnie czas by leciał jak gepard (Izka:*)
Generalnie to... :) Nie mam co robić, nudzę się jak mops. Przylgnęłam do komputera na najbliższe dwa miesiące. W sierpniu wracam do domu na parę dni, a może więcej.. Dlaczego więcej?!
Otóż postanowiłam, że jak nic się nie poprawi to najpóźniej do początku lipca zacznę poszukiwania nowej rodziny na sierpień... WIEM WIEM WIEM, że dam radę, że będzie lepiej. Oczywiście. Dam radę wytrzymać do sierpnia, a w sierpniu będzie lepiej :)
Po prostu jest coraz gorzej, a oni nie wychodzą z żadną inicjatywą... Na pewno język jest blokadą,
ale ja rozumiem co oni do mnie mówią.. Teraz zrobiło się tak, że oni zaczynają mi coraz więcej na migi pokazywać (jeśli już w ogole coś się odezwą)  na co ja mówię im,że nie muszę pokazywać, że rozumiem... kończy się to tak, że zaczynam się blokować przed powiedzeniem czegokolwiek...
Wczoraj byłam z Hostką i dziećmi w czymś takim :


Prawie 3godziny siedzenie w takim hałasie... A zaraz w ciszy. Bo Hostka siedziała non stop w komórce na facebooku... Spytałam jej czy jest zadowolona, że jestem u nich. Powiedziała, że tak. Później mi tylko oznajmiła, że w niedzielę zostanę sama z dziećmi i będę musiała zrobić obiad (aaaa nareszcie jakas rozrywka:D) I tak to wyglądało. Oni sami między sobą mało rozmawiają, wieczory spędzają przed TV, nic nie rozmawiając. Ja tak nie potrafię. 
Mały ma od 3ech dni do mnie jakieś niewypowiedziane "ale". Nie będę się rozpisywać, bo już opowiadałam wieluuu osobom. Wczoraj już mnie to tak męczyło, ze pytam się go ( 16-19 siedziałam z nim sama) czy jest na mnie zły, a on że nie rozumiem, więc ponawiam pytanie, a on na to,że nie wie o co chodzi, odwrócił się do telewizora-do mnie dupą i przez 3godz nawet na mnie spojrzał.. a jak o cokolwiek próbowałam spytać to udawał,że nie słyszy. Pewnie ktoś pomyśli, że mogłam przed nim stanąć i face to face.. Ale dzień wcześnie robiłam malowanki z Małą i ją smyrnęłam po nosie a ona do mnie : "Dont hit me! O_O" Więc postanowiłam nie robić drastycznych kroków, bo jeszcze poszedłby do Matki i powiedział, że mu coś zrobiłam. Dlatego stwierdziłam, że skoro ma coś do mnie i nie chce gadać to nie przeskoczę tego i może zmięknie. Tak jest już od 3 dni... Nikt nie widzi problemu. Może tak ma po prostu być.. Nie mam również żadnych obowiązków. Sama z siebie staram się wszystko zmyć po obiedzie i po wszystkich. Bo mi głupio, że robią obiad również dla mnie. A ja nic.. Spędzam z dziećmi w ciągu dnia sama ok 3-4 godz. Nic przy nich nie robię, bo są bardzo samodzielne, poza tym nie chcą się ze mną w nic bawić. Czasem idę pograć w siatkówkę, która polega na tym,że Mała skacze na trampolinie ja jej rzucam piłkę,a ona mi odrzuca po całym ogrodzie...
Jak gdzieś mnie zabierają to i tak nic nie gadamy, właściwie. Czasem ja się o coś spytam... No i cóż, tak to wygląda. Nie chce tak spędzić pół roku czy roku. Chciałabym być w aktywnej rodzinie, towarzyskiej..
Chciałabym żeby ktoś podszedł do mnie jak do dodatkowego członka rodziny, a nie jako taniej opiekunki. Chcę zobaczyć Wielką Brytanię, poznać ludzi, nauczyć się języka.. Wiedziałam od początku, gdzie jest Walton i jak może być jeśli chodzi o rozrywke. Ale jakoś wydawało mi się,że rodzinka będzie spoko i ułatwią mi życie tutaj. A atmosfera jest conajmniej dziwna...
AMEN

poniedziałek, 27 maja 2013

Pierwsza kłótnia...

.... na szczęście nie ze mną :) Dzieciaki z wielką łaską dały się Mamie wypędzić z domu, oczywiście ze mną. Kupili sobie dwie łopaty i wiaderko do zabawy w piasku.. Zabrakło im,więc musiałam dołożyć ^^...
Potem zaczęliśmy szukać miejsca na plaży. Z racji tego,że jest jakiś przypływ to plaża wygląda tak:

Nie mieli za bardzo miejsca na tej plaży, bo ludzie pouciskani, jak nie wiem co. Chodziliśmy ze 20min w poszukiwaniach(chyba cieli mieć 100m2 dla siebie) bóg wie czego aż zaczęli między sobą bulgotać, jedno poszło w jedną stronę, drugie w drugą, a ja?! A ja powiedziałam do siebie: kurwa, japierdolę i spróbowałam się rozerwać na dwie części. Jak przypuszczacie.. nie udało się. Na szczęście Pannica po 2 min opamiętała się i zaczęła wracać... Mały przepadł... Olała mnie totalnie.. na moje jakiekolwiek pytania, odpowiadała,że jej nie to nie obchodzi... Lazłam za nią dosłownie jak pies.. Małego nigdzie nie było. Na szczęście jak doszliśmy do domu, okazało się ze jest w środku. UFFFFFFFFFF
Powiedziałam Hostce, że nie chcieli mnie słuchać. Uśmiechnęła się i powiedziała, że to nie moja wina tylko jej i że jest OK. 
Tak oto wyglądało moje pięknie zapowiadające się wylegiwanie na plaży... do was należy komentarz:)

Odnośnie Dzieci...
Mały jest grzeczny słodki itp.. o Dziewczynce nie będę się rozpisywać konkretnie, na wszelki wypadek.
Generalnie nie chce nic robić. Niby jest aktywna itp. Trenuje pływanie synchroniczne i tańczy. Ale oprócz tego w domu ogląda tv, siedzi na fb i czasem idzie na trampolinę.... Mogłaby chyba cały dzień oglądać tv.
Codziennie pytam ją co dziś robimy, co chcę robić ze mną, co lubi robić. Mówię jej, że mogę z nią robić wszystko co chce, możemy się we wszystko bawić itp itd. Za każdym razem mówi mi, że nie musimy wszystkiego robić jednego dnia, że mamy cały tydzień na to (ten tydzień to chyba niekończąca się historia), że jej się nie chce, że chce się zrelaksować, że woli siedzieć w domu, że jest zmęczona, że nie wie co chce robi, że nie chce nic robić... Na spacerze jak jesteśmy to nic nie mówi.. Jak ja pytam o coś to odbruknie albo nic nie powie.. Jak ją pytam czemu nic nie mówi albo nie odpowiada to mówi,że jest na spacerze i chcę tylko iść... Spacery oczywiście odbywają sie w prędkości błyskawicznej i oczywiście cel musi być konkretny... szybkie zakupy albo szybko zjeść loda i do domu, bo jest zmęczona... MA SA KRA.

sobota, 25 maja 2013

Day nr 4...

Najpyszniejsze ciastko ever- i chyba najlepsza część dzisiejszego dnia... :)
Dzien sie kiepsko zaczal, kiepsko jest do teraz, wiec prawdopodobnie tak samo sie skonczy.
 To wszytko na dzis! Buziaki

czwartek, 23 maja 2013

Pierwszy dzień i poranek w UK:)

jestem cała i zdrowa, nikt mi nie zrobił harakiri :)
Otóż wczorajszy dzień minął szybko i bezproblemowo. Z lotniska odebrała mnie Hostka, pomogła wziąć walizkę, spytała o wszystkie potrzeby, dostałam picie i hajda w drogę.
Oczywiście usadowiłam się po prawej stronie auta, na co Hostka z uśmiechem, czy chcę prowadzić, po czym zauważyłam,że przedemną  kierownica... Oczywiście przez całą drogę miałam śmierć w oczach, no bo przecież jechałyśmy pod prąd!!! Jeśli chodzi o rozmówki angielsko-angielskie, to tragedii nie ma. Podszkoliłam swój inglisz przez ostatni czas, ale i tak łatwo nie jest. Ciężko mi zrozumieć ich wymowe.
A jak już coś mi przelitrerują albo napiszą to jestem w szoku :)
W domu byłyśmy przed 14, akurat przyjechał dostawca z zakupami, chciałam pomóc, ale powiedziała żebym się nie przejmowała i zrelaksowała:) Póżniej przyjechali jej Teściowie-sympatyczni ludzie, Eunice trochę mnie zagadywała,ale większość czasu przesiedzili bez słowa-patrzać bóg jeden wie gdzie.
Dzieci końćzą szkołe o 15, obydwoje byli bardziej zawstydzeni odemnie, dałam im prezenty-byli bardzo bardzo bardzo zadowoleni. Aczkolwiek dziś rano jak wstałam to koszulka Josha z Polski leżała wymiętolona na środku salonu, no ale co się będę czepiać :)
Z dziećmi spędziłam resztę dnia. W chłopcu się zakochałam:D Dziewczynka jest bardziej łobuzerska :)
Ciekawe jak to będzie. Wieczorem pojechałyśmy we trzy na lekcję tańca, któa trwalą ponad 2 godziny- myślałam,że padnę no ale przetrwałam. Po powrocie Dzieciaczki się ze mną pożegnały i wio do łóżka. Ja zaraz za nimi ;)
Jeśli chodzi o szczegóły, to gasząc światło spostrzegłam tak dużego pająka,że ze strachu nie mogłam go zabić. Spałam cała noc pod kołdrą w razie gdyby chciał mnie napaść. Ponoć trzeba zapamiętać sny z nowego miejsca-mi się nic nie śniło...
Pokój mam większy niż myślałam. Czysto, ładnie, słonecznie :) Podoba mi się. Mam dużo miejsca na ciuchy i inne szpargały. Dostałam kosmetyki, ręczniki, telefon. W pokoju też mam telefon w razie gdybym chciała do domu zadzwonić. Hostka wczoraj kombinowala z internetem aż w końcu mam. Znalazła dla mnie ładowarki do tel do gniazdek ang-bo mi oczywiście nie pasowało...
Z konkretów to tyle!!!!!!!!!!!
AAAAAAAAAAAAAa bym zapomniała, jak lądowałam to myślałam,że to są ostatnie chwile mojego życia, bo samolot tak rąbnął o ziemię :D
see ya!!

poniedziałek, 20 maja 2013

Walizki vel. Pakowanie

Miałam zrobić notkę na ten temat już wcześniej, ale w momencie gdy zakupiłam bilet-czas się zatrzymał.
Ostatnie 9 dni zleciało baaardzo szybko. Właściwie odganiałam wszystkie sprawy zw. z wyjazdem "na jutro", bo chciałam być od tego jak najdalej. Udawało mi się to doskonale no ale dziś mamy już wtorek, a ja dopiero się za to wzięłam. Na szczęscie nie wygląda to tak czarno :)
Dni przed wylotem są najgorsze. Jakiś amok, czasem nawet horror. Generalnie nad niczym człowiek nie może się skupić, ja do niczego głowy nie mam. Mogłam tylko leżeć i narzekać :) Oczywiście na nic się nie ma czasu... godziny uciekają... W 1szym tygodniu sierpnia wracam na parę dni, bo mam wesele, wiec jeszcze tak bardzo nie odczuwam tego,że wyjeżdzam na długo, bo zaraz tu wrócę.
WALIZKI.
Z tym miałam problem od początku mojej historii- w co ja się spakuję?!
Przeglądałam blogi, stronki, katalogi etc. W końcu zdecydowałam się na walizkę Wittchena za 309zł- z promocji. Wymiary : 67 x 45 x 30 , waga 4,1kg , pojemność 73l. Nie będę się tutaj bardziej rozpisywać, bo pewnie to nie byłoby interesujące:)
Jeszcze większy problem miałam z bagażem podręcznym. Lecąc z Ryanairem, muszę mieć torbę o specjalnych wymiarach. Wymiary te, spędzały mi sen z powiek. 55x40x20. MA SA KRA.
Wszystkie walizki o wym. zbliżonych ważyły ok. 3 kg-zbyt dużo...
W końcu ktoś za mnie pomyślał i znalazł na allegro zwykłe,szmaciane torby o wadze >0,5kg :))
Tak to wygląda:


PAKOWANIE
10kg- bagażu podręcznego+laptop+torebka damska
20kg-bagażu rejestrowanego
łącznie 30kg- 4,5kg na wagę toreb=25,5kg ma ważyć moje życie na rok :) niemożliwe.
Póki co wszystkie moje ubrania mieszczą się w podręcznym, który waży 10,2kg.
Natomiast reszta w dużym bagażu 11,4kg :)) JEST OK!
Z rzeczy specjalnych biorę ibuprom, fervex, szampn, odżywka, mydełko do odplamiania.
Reszta normalnie. Jak coś mi się przypomni to na pewno dopiszę.
A tak wygląda pobojowisko:

Póki co, kończę. :) 22 maj 2013, godz 10:30 i będę ciałem na angielskiej ziemi :D

poniedziałek, 13 maja 2013

chyba mogę powiedzieć, że to jest PERFECT MATCH!!!


AAAAAAAAAAAAA mam do morzą jakieś 150metrów!! Widzicie to coś w morzu? To molo:)
Walton on the Naze

Właściwie wiedziałam/ podejrzewałam to od poprzedniej notki,że znalazłam Perfect Host Family:)
Pisałam o nich bodajże jak match 3. Jane, z dwójką dzieci, która była mało konkretna.
Generalnie o wszystko wypytyłam. Wszystko prawie wiem. Wysłano mi zdjęcia pokoju.
Rozmowa na skajpaju trwała 15minut i nic prawie z niej ze stresu nie pamiętam :)
Mój inglisz jest taki sobie, ale dam radę. Obowiązków niezbyt dużo. Nie muszę robić za sprzątaczkę,
pomywaczkę, kucharke itp... Szkoła jest na wprost domku, więc dzieci  (dziewczynka-10, chłopczyk-9) będą same wracały. Rodzice pracują na ambulansie, więc będę z Nimi jak oni będą w pracy. Dużo dni wolnych ponoć. Wracając do obowiązków.. Będę musiała robić dla Małych obiad, jak obydwoje rodzice będą w pracy, dbać o porządek w dzieci pokojach i w pokoju dziennym oraz podczas posiłków. Wyprawiać dzieci do szkoły. Czasem odwozić na zajęcie pozalekcyjne- swoją drogą to moje duże zmartwienie-jak Ja dam radę jeżdzić po lewusowych drogach angoli :(  jakos będę musiała, choć to będzie dla mnie poziom HARD. Bo ja w Polszy mam problem z lewo/prawo :D ojjj...
Miasteczko liczy ponad 6tys. mieszkańców, więc malutkie, ale lokalizację ciężko sobie idealnie dobrać do perfect family :) 
Tak jak wspomniałam wcześniej, zarejestrowałam się na aupair-world.net. Wszystkie sprawy załatwiliśmy przez skajpa, bilet kupiłam sama-mają mi oddać jak przylecę do nich. Więc wyjeżdżam poniekąd na czarno.
A oto dowód na to,że jedną nogą jestem na Angielskiej Ziemi:

To właśnie Wielka Brytania, była zawsze moim marzeniem. Byłam tam 3razy i zawsze czułam się tam dobrze, nawet klimat mi sprzyjał, bo ja nie znoszę upałów. Ale niestety teraz, jak już w moich marzeniach uplasowała się Ameryka, ta cała Anglia wydaje mi się taka nijaka, beznadziejna, smutna...
Staram się sama w sobie wzbudzić entuzjazm do tego kraju.
Cofnijmy się jakieś 3 miesiące temu... Połowa lutego. Już nawet nie pamiętam co wtedy oglądałam, ale coś silnie związanego z USA i takie to na mnie wrażenie zrobiło,że zaczęłam szukać informacji na ten temat, wpisując jakąś frazę w google, wyskoczył mi chyba jeden z najsławniejszych blogów aupair z USA,blog Majki. Nadrabiałam wszystkie notki dwa dni. Szukałam dalej,dalej... aż w końcu zaczęłam przeglądać agencje, raz dwa i znalazłam się w APiA, kompletowanie aplikacji, wyrabianie dokumentów. Towarzyszły temu wieeelkie emocje. Zrobił się z tego mój American Dream. Trzy miesiące nadrabiania braków w angielskim, wyjazd mi się zbliżał. Do zrobienia został mi tylko filmik. W połowie maja chciałam mieć otwarty room. Niestety życie jest jakie jest. Ostatniego dnia kwietnia, rzuciłam pracę. USA,a raczej konsul i ambasada już śmiali się do mnie szyderczo z daleka.. "Nie tym razem kochana, nie tym razem"
I co teraz.. Stwierdziłam,że siedzenie w Polszy i szukanie kolejnej pracy w moim zawodzie to poniekąd strata czasu. Szukanie innej byle zarobic na wyjazd, wydawało mi się strasznie przytłaczające. Patrząc w portfel okazało się, że stać mnie na tą Anglie ze starych marzeń... i ta Anglia na mnie właśnie czeka..
Zostało mi 8 dni do wyjazdu. 22 Maja 2013 moje obydwie nogi spoczną na angielskiej ziemi:)

Przeglądając wasze blogi, nigdy bym nie pomyślała, że tak to się wszystko zmieni. 
30 kwietnia, Jak Mama odebrała mnie z dworca, w momencie gdy rzuciłam pracę, powiedziałam jej,że za 3 tygodnie chciałabym już wylecieć. Stwierdziła oczywiście,że to nierealne żeby w 3tyg. wszystko załatwić i prysnąć. Droga Mamo, 22 Maja 2013 minął 3 tygodnie:) 




czwartek, 9 maja 2013

Match 5, 6. 7 :)))

Hej ho Hej ho za granicęęę by się chciało!!!
Tak na gmailu przywitała mnie moja nju friend, która ma bardzo ładne widoku wokół bloku i widzi Wąchock!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAA! :)
Iza pozdrawiam :)

Odnośnie tematu. Zwariowałam, oszalałam.
Jestem po pierwszym skajpajowaniu :D:D:D I teraz dopiero wiem cóż to za niepowtarzalne emocje!!!
Dopiero teraz rozumiem co towarzyszy odświeżaniu strony co 2 minuty ( a nóz widelec akurat ktoś coś gdzieś taa na pewno :P )
Poniższe matche w mojej historii większego znaczenia nie mają, ale opiszę dla zasady:) A CO, wolno mi, bo jestem ameterką-blogerką:)

Match 5

Sinead,która kojarzy mi się z tą piosenkarką, ma dwie piękne, rudziutkie jak cegły, dwie córeczki. Niestety na zdjęciach widniał taki bałagan, że nawet ja takiego nie jestem w stanie zrobić. Więc po paru mess, stwierdziłam że jednak nie chcę się w brudzie paplać. Więc przykro mi, ale nie...

Match 6 

Polka, Joanna, żona męża-Angola. Synek przepiękny, 18sto miesięczny. Wymieniłyśmy w nocy dużo mess, wydawała się zadowolona. Warunki ok, kieszonkowe wysokie. Cudny labrador. Spacery, rowery i inne przyjemności. Ale niestety na moją ostatnią wiadomość jeszcze nie odp.. Denerwuje mnie to tym bardziej, że muszę szybko zdecydować, a zostałam przyblokowana. Nie mniej jednak rezygnuję, bo do Synka mam mówić po Polsku, a w ten sposób jedyne co to podszkole polski- na czym mi średnio zależy. Natomiast Mały odemnie się też za dużo nie nauczy, bo mój polski ma wyjątkowo chaotyczną składnie :) 

Match 7 

Pierwsza wysłałam aplikację. Samotny Ojciec, z trójką dzieci. Uroda typowo angielska. Swoją drogą zauważyłam,że wszyscy anglicy są do siebie podobni. Nie wiem jakim cudem. Ale chyba jest ich załóżmy z 1000 modeli i się tak mnożą. Wracając, trójka dzieci: dziewczynka-epilepsja, chłopczyk-asparger, najmłodszy chłopczyk-bez chorób. Lubię dzieci, podróże i róże. Ale niestety wybór rodziny z dziećmi "skomplikowanymi" to jak strzał w kolano. Nie wiem co mi odstrzeliło. Chyba chciałam być taka dobra i pomóc za darmo temu Panu. Na szczęscie w porę się ocknęłam i wysłałam wiadomość,że przepraszam, ale jednak mam różne oczekiwania.

___________________________________________________________________________________

Odnośnie matchy z wczoraj, z Panią Jane nr 1, mam kontakt, skajpajowałam z rodzinką. Jest spoko.
Jedyny minus jest taki,że nie są w stanie określić godzin pracy, ale chcą płacić 65funtów za tydzień. Uważam, że to mało. Bo godziny są niereguralne, a pory pracy również. Tym bardziej, że dochodzą do tego lekkie prace domowe. Wysłali mi foto pokoju-mały,ale przytulny. Mam nadzieję,że w razie co dobrze go odkurzą- bo strasznie boje się pająków. A jak nie, to na wstępie wyniknie niesnaska i będą musieli mi dac odkurzacz :D  Chcą również żebym sama zapłaciła za bilet, a jak przylecę to mi oddadzą. Tylko gdyby oni mi kupili bilet miałabym pewność,a tak to...
Poza tym miejscowość przepiękna, na samym wybrzeżu. Malownicza Anglia. Essex.
Zobaczymy Zobaczymy...

Match z druga Jane, jest moim rozczarowaniem. Wyslala mi mess, ja jej odpowiedzialam, po czym odpisala mi kopiujac caly tekst ze swojego profilu. Jakbym nie umiala czytac.. Wiec odpuszczam.

A co Wy o tym wszystkim myslicie??? PROSZE O POMOC:D

 

środa, 8 maja 2013

Match 1,2,3 ; 4 :)

Cześć Wam:)
Postanowiłam tak nazwać moje aupairworld-net matche żeby było łatwiej.
Zarejestrowałam się na stronce bardziej dla `treningu` :) Bo jakoś obawiam się wyjazdu tak na własną rękę,
może jestem mało zwariowana, ale agencja to agencja. Przynajmniej dla mnie, Aczkolwiek nie wiem co z tego wyniknie:)
Wracając do tematu posta. Jest śmiesznie. Ogólnie rodziny w UK mają strasznie wysooooooooookie wymagania. Przedewszystkim: opieka nad dźiećmi, odwożenie przywożenie, odrabianie lekcji, bycie jak starsza siostra, zabawa, wymyślanie cudów na kiju, sprzątanie za dziećmi i za rodzicami, pranie dla wszystkich, prasowanie dla wszystkich, odkurzanie, sprzątanie domu całkowite, wychodzenie z psem, dbanie o ogród.. Chyba wszystko:) NIEE zapomnialam! Jeszcze gotowanie 2daniowych obiadow dla całej dzielnicy + sniadania i kolacje! A to za jedyne 70 funtów/tydz!!!
Naprawdę widziałam taką ofertę, która miała wszystko ww. Koszmar.
Oczywiście odrzucam, bo przecież nie jadę zatyrać się na śmierć i popaść w bezsenność.

Match nr 1

Profil bez zdjęć. Opis przystępny. Obowiązki również. Wiadomość miła, formułka+liścik od siebie i prośba o odzew na maila. Jako,że jestem trochę cwana (szczególnie bardzo, bo przecież na profilach jest podane imię i nazwisko), to odrazu zaczęłam rozkminiać nazwę maila żeby wyszukać rodzinkę na fb. Zajęło mi to chwilę, ale było warto... Okazało się,że egzotycznie brzmiąca "Shivani" to jakaś wstretna z wyglądu Palestynka albo cuś. Nie jestem rasistką w życiu, ale w kwestii Au Pair przez dobre rady, ładnie mówiąc- zrobiłam się wybredna. Odpowiedź dla "Shivani" brzmiała: sajonara!


Match nr 2

Druga Mamcia, to Jane. Niestety nie wygląda jak Jane z Tarzana, ale jak typowy amerykadżański fastfoodziak. NO ale jesteśmy in touch do teraz. Chaotyczna, mało konkretna, niezdecydowana. Potrzebuję kogoś już, teraz ale jakoś nie kwapi się do konkretów, więc nie ma szans. Obydwoje pracują na Ambulansie, więc mój plan tygodnia byłby zwariowany i zakręcony wyjątkowo bardzo ;) Zresztą mieszkają zbyt daleko od Londynu...


Match nr 3

Profil bez zdjęcia, obowiązków jak dla 3 osób, odrazu sprawdziłam na fb. Znowu okazało się,że jakaś Palestynka czy kij wie kto. Oczywiście odrazu: SA JO NA RA.


Match nr 4

Następna Jane. Tym razem bardzo ładna. Rozwódka. Sophie,9 i Ben,6- dzieci odrazu mnie zauroczyły. Obowiązki normalne.  Potrzebuję dosłownie kogoś takiego jak Ja:D (ha ha ha) A do tego Au Pair potrzebna im od 18 maja, najpóżniej do 2 tygodnia czerwca. Dla mnie idealny okres na wyjazd. Jak czytałam ich profil to miałam ciarki, jakoś tak miło:) Odpisałam, zobaczymy.

Póki co mam wrażenie, że to bardzo dobra opcja!



Póki co, to tyle:) Odnośnie proworku, dziś wysyłam referencje, list polecający i formularz medyczny. Jutro doślę zdjęcia i wsio, skończone!

niedziela, 5 maja 2013

Nieoczekiwany zwrot akcji..

Pisałam w ostatniej notce, że jak tak dalej pójdzie u mnie w pracy, to będę szukać nowej.
Tak się stało,zwolniłam się, ale zamiast szukać nowej, postanowiłam wyjechać do UK.
Zobaczę czy `au pair` to na pewno coś dla mnie, czy dam radę z językiem, a przedewszystkim
muszę odłożyć jeszcze trochę pieniędzy.
Muszę zostać w PL przez najbliższy czas, bo mam wesele w wakacje i będę w tym roku chrzcić Bratanka;)
A wiadomo,że łatwiej mi wrócić na 3 dni z UK niż ze Stanów...
Także:( póki co muszę zawiesieć moją przygodę z USA na jakieś parenaście miesięcy..
Mam nadzieję,że w przyszłym roku ją wznowię;)
Zostaję na blogspocie i szukam nowych koleżanek, Aupairek Angielskich ;)
Swoją drogą, bardzo mało znalazłam blogów dziewczyn, które wyjechały właśnie w ten sposób do UK.
Ciekawe...


Jeśli chodzi o postępy i Agencje, to tym razem wybrałam Prowork. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Ponoć procedury do Wielkiej Brytanii są o wiele prostsze, wiadomo. Aczkolwiek na etapie na którym jestem, wydaje mi się to jakoś bardziej skomplikowane niż w APIA <3
Puscilam wczoraj wypleniona umowe poczta do biura, Odesla mi kopie i mailem przysla formularze.
Jestem bardzo ciekawa co z tego wyniknie...
Poniżej zamieszczam foto mojego przyszłego domu mojej Host Family;)