Mam nadzieję,że teraz czas będzie tylko leciał i leciał, a ja nie będę tego zauważać :) Marzenia ściętej głowy...
U mnie jak zwykle BEZ ZMIAN:) W tym tyg się wkurzyłam, bo nie dali mi planu na tydzień..
Buu juz mi ręcę opadają.
Z racji tego, że czasu mam tyle jakby miała dwa żywoty to ciągle myślę. Tym myśleniem wpędzam się w poniekąd większy dołek i kończy się to tak, że przestaje zauważać sens czegokolwiek.
Myślę o tym co będzie jak wrócę.. Co zrobić, co wymyślę.. Mam w głowie parę opcji "co dalej" ale jak tak myślę, to każda z nich powoli zaczyna wydawać mi się beznadziejna :)
W każdym razie daje sobie 70% szans, że wrócę tu ponownie do innej rodzinki.
Spełniłam swoje marzenie jak " Au Pair", aczkolwiek to jeszcze nie jest to.. Nie tak miało to wyglądać,
a czuję że mam szanse żeby to wyglądało tak jak powinno. Nie wiem, może bez sensu gonię. Może to już moment żeby usiąść i nie szukać.. Ale jak usiądę i przestanę szukać to wpadnę w wir życia, którego prowadzic nie chce. Poza tym, priorytetem dla mnie jest nauczenie się języka...
wtorek, 25 czerwca 2013
środa, 19 czerwca 2013
Miesiąc w UK!
No dobra nie miesiąc, 4tyg, ale to prawie miesiąc :) Postanowiłam jednak dzisiaj zrobić notkę ;)
U mnie bez zmian. Dzieciaki nadal takie same. Na szczęście już nauczyłam się to olewać. Czasem tylko zrobi mi się mocno przykro.
Nic wielkiego się nie dzieje. Ciagle siedzę w Walton. Śpie, jem, spaceruje, czytam, słucham. Egzystencja :)
W zeszłym tygodniu w końcu dostałam "plan na tydzień". Gdzieniegdzie pomiędzy dniami, są wpisane prośby w stylu "jeśli możesz to zrób to i to... ". Nie ma tego dużo, wiec się nie rzucam jak wsza na grzebieniu. Aczkolwiek uważam iż mycie lodówki w środku to przesada na Au Pair.. No ale zrobiłam to wystarczajaco szybko i schludnie :) Oprócz tego Dzieciaki już totalnie przestały mi mówić rano i po powrocie ze szkoły "Hi" , a także "Goodnight". W każdym razie jak są dni, że jestem z nimi po szkole sama i się nie potrafią przywitać to widzą mnie przed oczami swymi, mówiącą do nich parokrotnie "Hi". Oczywiście mi nie odpowiadają... :)
NIESYMPATYCZNE DZIKUSY.
W moim pokoju są drzwi tarasowe zamykane na kluczyk. Diabły nauczyly się wychodzić na ogród tylko tymi drzwiami. W którymś momencie zaczęło mnie to tak irytować, że zamknęłam drzwi, schowałam kluczyk i szłam w zaparte, że nie pamiętam gdzie jest:) Oczywiście piszę tu o dniach, kiedy mam całkowicie OFF i nie muszę na nich nawet patrzeć. W każdym razie z tego całego mojego chowania kluczyka, wywalczyłam to iż już rzadko kiedy próbują wejść/wyjść "moimi" drzwia, a oprócz tego zgubiłam jeszcze klucz od domu.
I uduście mnie,zastrzelcie nie mam zielonego pojęcia gdzie ten kluczyk się znajduje.
Z ciekawszych rzeczy jeszcze kupiłam bilet do domu i czekam sobie na powrót:))
Dziś pierwszy raz bym wpadła pod samochód. Ogólnie staram się bardzo pilnować, bo dopóki nie jedzie samochód, to nigdy nie mogę sobie wyobrazić po której stronie oni jeżdżą-tak tak dostałam już kociokwilku i na zawołanie nie wiem nawet po której stronie jeżdzę w PL, muszę się zawsze nad tym chwilę zastanowić.
W każdym razie bym wpadla i się wystraszyłam na maksa, Koleś był strasznie przystojny i nie zamierzał mnie potrącić, nawet w końcu mnie przepuścił!
Także jeśli macie wyjazd przed sobą, to miejcie się na baczności! Ja staram się jak najmniej przechodzić przez ulicę, bo nigdy nie wiem z której strony co jedzie:D hahahaah śmieszne, wiem
Kurczę, jeszcze o czymś chciałam napisać. HMM
SKLEPY. no właśnie. Mój problem społeczny nr 1.
Otóż rzadko kiedy zdarza mi się tutaj kupić to co konkretnie chcę. Np dziś chciałam kupić 1 cebule-ni cholery, pakowane po 3. Mały jogurt naturalny-ni cholery, duże pudełka, które po 4dniach mi pleśnieją.
Pieczywo chrupkie- ni cholery. Balsam do ciała nawilżający zwykły-ni cholery. Drożdże-ni cholery.
Tak jest za każdym razem, że robię sobie listę i później muszę kombinować.
Wiem, że Walton jest na końcu swiata i pewnie w większym mieście bym znalazła to co chcę, no ale to nie są jakieś produkty wielce wyszukane.. Tylko zwykłe podstawowe rzeczy. Natomiast gdybym chciałą sobie kupić chipsy to znajdę wszelkie rozmiary, wymiary, smaki, kształty, kolory itp itp itp.
AAAAA i znalazłam dziś gotowe masz potejtos!!! Masakra:) och Angole Angole
see ya;*
U mnie bez zmian. Dzieciaki nadal takie same. Na szczęście już nauczyłam się to olewać. Czasem tylko zrobi mi się mocno przykro.
Nic wielkiego się nie dzieje. Ciagle siedzę w Walton. Śpie, jem, spaceruje, czytam, słucham. Egzystencja :)
W zeszłym tygodniu w końcu dostałam "plan na tydzień". Gdzieniegdzie pomiędzy dniami, są wpisane prośby w stylu "jeśli możesz to zrób to i to... ". Nie ma tego dużo, wiec się nie rzucam jak wsza na grzebieniu. Aczkolwiek uważam iż mycie lodówki w środku to przesada na Au Pair.. No ale zrobiłam to wystarczajaco szybko i schludnie :) Oprócz tego Dzieciaki już totalnie przestały mi mówić rano i po powrocie ze szkoły "Hi" , a także "Goodnight". W każdym razie jak są dni, że jestem z nimi po szkole sama i się nie potrafią przywitać to widzą mnie przed oczami swymi, mówiącą do nich parokrotnie "Hi". Oczywiście mi nie odpowiadają... :)
NIESYMPATYCZNE DZIKUSY.
W moim pokoju są drzwi tarasowe zamykane na kluczyk. Diabły nauczyly się wychodzić na ogród tylko tymi drzwiami. W którymś momencie zaczęło mnie to tak irytować, że zamknęłam drzwi, schowałam kluczyk i szłam w zaparte, że nie pamiętam gdzie jest:) Oczywiście piszę tu o dniach, kiedy mam całkowicie OFF i nie muszę na nich nawet patrzeć. W każdym razie z tego całego mojego chowania kluczyka, wywalczyłam to iż już rzadko kiedy próbują wejść/wyjść "moimi" drzwia, a oprócz tego zgubiłam jeszcze klucz od domu.
I uduście mnie,zastrzelcie nie mam zielonego pojęcia gdzie ten kluczyk się znajduje.
Z ciekawszych rzeczy jeszcze kupiłam bilet do domu i czekam sobie na powrót:))
Dziś pierwszy raz bym wpadła pod samochód. Ogólnie staram się bardzo pilnować, bo dopóki nie jedzie samochód, to nigdy nie mogę sobie wyobrazić po której stronie oni jeżdżą-tak tak dostałam już kociokwilku i na zawołanie nie wiem nawet po której stronie jeżdzę w PL, muszę się zawsze nad tym chwilę zastanowić.
W każdym razie bym wpadla i się wystraszyłam na maksa, Koleś był strasznie przystojny i nie zamierzał mnie potrącić, nawet w końcu mnie przepuścił!
Także jeśli macie wyjazd przed sobą, to miejcie się na baczności! Ja staram się jak najmniej przechodzić przez ulicę, bo nigdy nie wiem z której strony co jedzie:D hahahaah śmieszne, wiem
Kurczę, jeszcze o czymś chciałam napisać. HMM
SKLEPY. no właśnie. Mój problem społeczny nr 1.
Otóż rzadko kiedy zdarza mi się tutaj kupić to co konkretnie chcę. Np dziś chciałam kupić 1 cebule-ni cholery, pakowane po 3. Mały jogurt naturalny-ni cholery, duże pudełka, które po 4dniach mi pleśnieją.
Pieczywo chrupkie- ni cholery. Balsam do ciała nawilżający zwykły-ni cholery. Drożdże-ni cholery.
Tak jest za każdym razem, że robię sobie listę i później muszę kombinować.
Wiem, że Walton jest na końcu swiata i pewnie w większym mieście bym znalazła to co chcę, no ale to nie są jakieś produkty wielce wyszukane.. Tylko zwykłe podstawowe rzeczy. Natomiast gdybym chciałą sobie kupić chipsy to znajdę wszelkie rozmiary, wymiary, smaki, kształty, kolory itp itp itp.
AAAAA i znalazłam dziś gotowe masz potejtos!!! Masakra:) och Angole Angole
see ya;*
wtorek, 18 czerwca 2013
HAHAHAHAHAHA ale akcja!!!
Miałam nic pisać, bo nie mam o czym:D
aleeeee......
Mała L ścięła sama włosy do ramion, a duża J zrobiła awanturę na pół Walton!!!!!!!!!!
płacz,krzyk,histeria-tak oto mija wieczór
Chyba PADNĘĘĘ błuahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha
aleeeee......
Mała L ścięła sama włosy do ramion, a duża J zrobiła awanturę na pół Walton!!!!!!!!!!
płacz,krzyk,histeria-tak oto mija wieczór
Chyba PADNĘĘĘ błuahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha
niedziela, 9 czerwca 2013
Goszczenie AuPair i bycie HostFamily.
Zaczęłam się zastanawiać, że to bardzo ciężka sprawa. Oczywiście biorąc pod uwagę stosunek rodziny u której Ja jestem. Nie chcę tutaj wszystkich HostFamily zamknąć w jednej szufladzie. Spróbuję skupić się wyłącznie na mojej..
Na początek wyjaśnienie z wikipedii, w którym są info dot. również Rodziny Goszczącej. Wiem,że nikt nie jest ułomny, ale to tylko dla ścisłości.
Btw. Oczywiście każdy widzi, że z definicji nie wynika żeby AuPair była pełnoetatową sprzątaczką i kucharką/ogrodnikiem/opiekunem psa etc :)
Moja rodzina daleko jest od tego co u góry. Rozumiem, że to ciężka sprawa-przyjąć kogoś pod swój dom, karmić, znosić itp. Ale z drugiej strony, przecież ja się nie pchałam. Nie jestem członkiem rodziny, ale raczej listonoszem, który przypadkowo zaczepił się na dłużej. Zero kontaktu, a już broń boże wzrokowego. Nawet jak z łaski na uciechę przekazywane są mi jakieś wytyczne/informacje to ściana jest lepszym rozmówcą odemnie... ehh mogłabym pewnie tak długo i długo... Więc koniec:)
Odnośnie lepszych rzeczy to w tej całej swojej beznadzieji, stwierdziłam ostatnio, że chyba jednak jakieś małe "szczęście" w tym jest:) A mianowicie:
po 1. zawsze chciałam żyć/mieszkać w Anglii-JESTEM,
po 2. chciałam być AuPair-JESTEM,
po 3. mam 2,5msc wakacje nad morzem-MAM,
po 4. jeszcze mi za to płacą, co prawda pod względem zarobków tutaj to grosze, ale w przeliczeniu na Pl wychodzi mi wieeeecej niż najniższa krajowa, także tragedii nie ma, a i tak nie wydaje pieniędzy, bo nie mam na co:)
Tym optymistycznym akcentem, kończę:) Dałam znać, że zyję i jakoś daje radę. Chociaż weekend jest beznadziejny, bo siedzę z Diabłami od rana do 20 i nie wiem jak wytrzymam.....
Niech optymizm będzie z wami :*
Na początek wyjaśnienie z wikipedii, w którym są info dot. również Rodziny Goszczącej. Wiem,że nikt nie jest ułomny, ale to tylko dla ścisłości.
Au pair (z fr. "równy", "w normie") – program łączący cechy wymiany młodzieży i programu zatrudnienia cudzoziemców, w którym uczestnicy otrzymują darmowe zakwaterowanie i wyżywienie, a czasami również niewielkie kieszonkowe od rodziny goszczącej, w zamian podejmując się udziału w pracach domowych i opieki nad dziećmi. W ramach programu au pair wyjeżdżają najczęściej młode dziewczyny, choć zauważa się coraz więcej chłopców chętnych do takiego wyjazdu. Założeniem programu jest to, że au pairtraktowany jest przez goszczącą go rodzinę jako członek rodziny, a nie jako pomoc domowa. Celem wyjazdu w ramach programu au pair jest nauka języka obcego oraz poznanie kultury innego kraju. W większości krajów nie ma obowiązku korzystania z usług pośrednika (tzw. agencji au pair), można bezpośrednio kontaktować się z poszukującymi opiekunki rodzinami. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone, ponieważ tylko wybrane agencje au pair mogą wystąpić o wizę J-1, która umożliwia pobyt w kraju w ramach programu.
Do obowiązków au pair należy opieka nad dziećmi oraz pomoc w drobnych pracach domowych. Typowe obowiązki au pair
- przygotowanie dzieci do szkoły
- zaprowadzanie i odbiór dzieci ze szkoły
- pomoc w odrabianiu lekcji
- zabawa z dziećmi
- wyjścia na place zabaw, spacery
- przygotowanie dzieciom lekkich posiłków
- pranie dziecięcych ubranek i ich prasowanie
- ścielenie łóżek
- czyszczenia łazienki należącej do dzieci
- utrzymanie porządku w kuchni (w tym zamiatanie i zmywanie podłogi)
- drobne zakupy
Btw. Oczywiście każdy widzi, że z definicji nie wynika żeby AuPair była pełnoetatową sprzątaczką i kucharką/ogrodnikiem/opiekunem psa etc :)
Moja rodzina daleko jest od tego co u góry. Rozumiem, że to ciężka sprawa-przyjąć kogoś pod swój dom, karmić, znosić itp. Ale z drugiej strony, przecież ja się nie pchałam. Nie jestem członkiem rodziny, ale raczej listonoszem, który przypadkowo zaczepił się na dłużej. Zero kontaktu, a już broń boże wzrokowego. Nawet jak z łaski na uciechę przekazywane są mi jakieś wytyczne/informacje to ściana jest lepszym rozmówcą odemnie... ehh mogłabym pewnie tak długo i długo... Więc koniec:)
Odnośnie lepszych rzeczy to w tej całej swojej beznadzieji, stwierdziłam ostatnio, że chyba jednak jakieś małe "szczęście" w tym jest:) A mianowicie:
po 1. zawsze chciałam żyć/mieszkać w Anglii-JESTEM,
po 2. chciałam być AuPair-JESTEM,
po 3. mam 2,5msc wakacje nad morzem-MAM,
po 4. jeszcze mi za to płacą, co prawda pod względem zarobków tutaj to grosze, ale w przeliczeniu na Pl wychodzi mi wieeeecej niż najniższa krajowa, także tragedii nie ma, a i tak nie wydaje pieniędzy, bo nie mam na co:)
Tym optymistycznym akcentem, kończę:) Dałam znać, że zyję i jakoś daje radę. Chociaż weekend jest beznadziejny, bo siedzę z Diabłami od rana do 20 i nie wiem jak wytrzymam.....
Niech optymizm będzie z wami :*
czwartek, 6 czerwca 2013
( Brak pomysłu na notkę, to też tytuł. ) - o jedzeniu :)
W zasadzie nie mam o czym pisać. Dosłownie. Jestem tu 16ty dzień (licznik źle liczy) i życie chyba wsiadło w jeden konkretny wagonik i tak to się toczę do sierpnia.
OBIADY
Czy robił ktoś zwykłego kurczaka w sosie ze słoika w piekarniku 3 godz??? :O Wiem, że jestem Polaczkiem-Cebulaczkiem, ale to naprawdę bez sensu i strata czasu. Można to zrobić na patelni w ten sam sposób w godzine... Także ZW bo muszę iść ten wyczyn zrobić, bo na 15 musi być obiadki, jak DIABŁY wrócą ze szkoły, a ja mam równo 12... :)
[Skończyłam!]
W sumie tak pomyślałam, że to może ma jakiś sens. Robi sie wszystko w 10min i po prostu samo dochodzi w kuchence. Oczywiście sos z puszki... Pewnie większość Anglików kupuje to co wystarczy podgrzac etc.
U nas się je tony ziemniaków z jeszcze większymi tonami ich masła, w którym są jeszcze większe tony soli, jak nasze puree. Do tego jemy codziennie warzywa: brokuły, marchewka, kapusta gotowane.Wszystko oczywiście bez soli itp. To akurat duży plus. Tylko, że warzywa jedzą do wszystkiego, łącznie z ich prowizorką spaghetti-które jest najokropniejsze na całym globie podejrzewam, nawet w Chinach jakby ktoś zrobił spaghetti z psa to pewnie by było o niebo lepsze od tego tutaj. BRR
Wszystkie sosy itp. mają ze słoików albo z proszku, jeszcze nie widziałam żeby ktoś się fatygował zrobić sos.
Ogólnie na talerzach w większości jest "burdel". Nie tak jak w PL, ziemniaczki równiutko,posypane na 1cm2 koperkiem, obok suróweczka- z której sok nie wypływa poza jej terytorium i piękny tłusty schabowy-pan polskiego talerza. Tutaj, przynajmniej u nas, na talerzu ma miejscu bitwa warszawska. Totalny chaos, każdy inna talerz/nóż/widelec blablabla. No ale NIE CZEPIAM SIĘ :P
edit:
tak wygląda dzisiejszy obiad-made by OlaBuda 8) smakuje ciut lepiej niż wygląda:) Generalnie bałam się, że polegnę, bo dostałam tyle wytycznych jakbym dla Eli z Buckingham (dla niektórych Birmingham) pichciła:) Na szczęście małe Diabły zjadły.. ufff najważniejsze
ŚNIADANIA
Nie mam pojęcia co jedzą na śniadania Hości, jakbym miała strzelać to rzekłabym,że słodycze, bo tego tu najwięcej ubywa, a nie rano śladów jedzenia innych rzeczy :) Dzieciaki wpieprzają dosłownie chleb tostowy z masłem orzechowym, nuttella bądź tą ich solą masłową, tak jakby nigdy nie jadły chleba. Czasem mleko, które smakuje gorzej jak woda z kranu z jakimiś słodkimi płatkami. Oczywiscie pierwszy podejście do śniadania to wszelkiego rodzaju słodycze, po nich jogurty czekolodowe-a raczej desery i dopiero coś bardziej treściwego w porównaniu do ww.
KOLACJE
Na kolacje również nie ma żadnych wiwatów :) Mogłabym w sumie napisać dosłownie to samo co na śniadanie, czasem jedzą chińszczyznę - która w żaden sposób nie dorasta naszym polsko-wietnamskim "Dżonkom". Jedzą odgrzewane nuggetsy, frytki i tego typu sprawy. Ale raczej kończy się na słodyczach tak jak w sytuacji ze śniadaniem:)
PREKĄSKI I INNE
W tym miejscu mogłabym napisać to samo co wyżej-słodycze. Ale dużą rolę w żywieniu mojej HostF odgrywają chipsy, ciastka, ciasta i napoje-sziur. Mają tony czipsów. Myślę, że ładnie mogli by zapełnić nie jeden osiedlowy sklepik w PL, oni naprawdę pochłaniają te czipsy to na mi. Jak robią ciastka, które pięknie wyglądają to w tych ciastkach jest całe pudełko masła-ok 300g... W ciastach jeszcze więcej. Moi, piją wodę z kranu z sokiem zagęszczonym-squash, bodajże. Wyłamałam się i kupuję sobie normalną mineralną wodę, bo jakoś niespecjalnie lubię mieć kamienie w sobie...
Generalnie długo by gadać :D Odżywiają się kosmicznie niezdrowo! HAHAHA
Bardzo żałuję, bo nie mam żadnych fotek jedzeniowych, ale nie jestem taka trędi i dżezi.
_________________________________________________________________________________
Jeśli ktoś nie ma ochoty czytać wypocin o jedzeniu poniżej
-proponuję zjechać w dół:)
OBIADY
Czy robił ktoś zwykłego kurczaka w sosie ze słoika w piekarniku 3 godz??? :O Wiem, że jestem Polaczkiem-Cebulaczkiem, ale to naprawdę bez sensu i strata czasu. Można to zrobić na patelni w ten sam sposób w godzine... Także ZW bo muszę iść ten wyczyn zrobić, bo na 15 musi być obiadki, jak DIABŁY wrócą ze szkoły, a ja mam równo 12... :)
[Skończyłam!]
W sumie tak pomyślałam, że to może ma jakiś sens. Robi sie wszystko w 10min i po prostu samo dochodzi w kuchence. Oczywiście sos z puszki... Pewnie większość Anglików kupuje to co wystarczy podgrzac etc.
U nas się je tony ziemniaków z jeszcze większymi tonami ich masła, w którym są jeszcze większe tony soli, jak nasze puree. Do tego jemy codziennie warzywa: brokuły, marchewka, kapusta gotowane.Wszystko oczywiście bez soli itp. To akurat duży plus. Tylko, że warzywa jedzą do wszystkiego, łącznie z ich prowizorką spaghetti-które jest najokropniejsze na całym globie podejrzewam, nawet w Chinach jakby ktoś zrobił spaghetti z psa to pewnie by było o niebo lepsze od tego tutaj. BRR
Wszystkie sosy itp. mają ze słoików albo z proszku, jeszcze nie widziałam żeby ktoś się fatygował zrobić sos.
Ogólnie na talerzach w większości jest "burdel". Nie tak jak w PL, ziemniaczki równiutko,posypane na 1cm2 koperkiem, obok suróweczka- z której sok nie wypływa poza jej terytorium i piękny tłusty schabowy-pan polskiego talerza. Tutaj, przynajmniej u nas, na talerzu ma miejscu bitwa warszawska. Totalny chaos, każdy inna talerz/nóż/widelec blablabla. No ale NIE CZEPIAM SIĘ :P
edit:
tak wygląda dzisiejszy obiad-made by OlaBuda 8) smakuje ciut lepiej niż wygląda:) Generalnie bałam się, że polegnę, bo dostałam tyle wytycznych jakbym dla Eli z Buckingham (dla niektórych Birmingham) pichciła:) Na szczęście małe Diabły zjadły.. ufff najważniejsze
ŚNIADANIA
Nie mam pojęcia co jedzą na śniadania Hości, jakbym miała strzelać to rzekłabym,że słodycze, bo tego tu najwięcej ubywa, a nie rano śladów jedzenia innych rzeczy :) Dzieciaki wpieprzają dosłownie chleb tostowy z masłem orzechowym, nuttella bądź tą ich solą masłową, tak jakby nigdy nie jadły chleba. Czasem mleko, które smakuje gorzej jak woda z kranu z jakimiś słodkimi płatkami. Oczywiscie pierwszy podejście do śniadania to wszelkiego rodzaju słodycze, po nich jogurty czekolodowe-a raczej desery i dopiero coś bardziej treściwego w porównaniu do ww.
KOLACJE
Na kolacje również nie ma żadnych wiwatów :) Mogłabym w sumie napisać dosłownie to samo co na śniadanie, czasem jedzą chińszczyznę - która w żaden sposób nie dorasta naszym polsko-wietnamskim "Dżonkom". Jedzą odgrzewane nuggetsy, frytki i tego typu sprawy. Ale raczej kończy się na słodyczach tak jak w sytuacji ze śniadaniem:)
PREKĄSKI I INNE
W tym miejscu mogłabym napisać to samo co wyżej-słodycze. Ale dużą rolę w żywieniu mojej HostF odgrywają chipsy, ciastka, ciasta i napoje-sziur. Mają tony czipsów. Myślę, że ładnie mogli by zapełnić nie jeden osiedlowy sklepik w PL, oni naprawdę pochłaniają te czipsy to na mi. Jak robią ciastka, które pięknie wyglądają to w tych ciastkach jest całe pudełko masła-ok 300g... W ciastach jeszcze więcej. Moi, piją wodę z kranu z sokiem zagęszczonym-squash, bodajże. Wyłamałam się i kupuję sobie normalną mineralną wodę, bo jakoś niespecjalnie lubię mieć kamienie w sobie...
Generalnie długo by gadać :D Odżywiają się kosmicznie niezdrowo! HAHAHA
Bardzo żałuję, bo nie mam żadnych fotek jedzeniowych, ale nie jestem taka trędi i dżezi.
_________________________________________________________________________________
O MNIE :)
Wytrzymałam dwa tygodnie. Mówiłam, że jak nic się nie zmieni w momencie 2tyg to szukam dalej.
Rzeczywistość wyklarowała inną decyzję. Zamierzam jakoś wytrzymać tutaj do wesela w sierpniu. Po weselu zamierzam dopiero szukać następnej rodziny. Z róźnych względów. Nie wiem czy dam radę im powiedzieć, że nie chcę tutaj z nimi akurat być. Po drugie nie wiem kiedy miałabym to zrobić. Z racji tego, że mam miliardy godzin czasu na dokładną analize i interpretację.. Wymyśliłam sobie iż żę powiem im mniej więcej tydzień przed wyjazdem,że "przykro mi,ale nie mogę dłużej wytrzymać bez rodziny i bliskich". To nie jest kłamstwo, ale po prostu niektórych powodów dla obupólnego dobra nie podam. Dlatego tydzień, bo miałam wyjechać na tydzień, więc będą mieli 2tyg żeby znaleźć nową AuPair. Wiem, że to mało, ale z drugiej strony w takim sam czas, mnie znaleźli i wyjechałam w 2 tyg. Także mam nadzieję,że i tym razem im się uda. Nie chcę mówić wcześniej ze względu na własny tyłek. Nie wiem jak zareagują, ale biorać pod uwagę obecną sytuację może być róźnie, więc nie chciałabym dłużej niż tydzień żyć tutaj w jakimś "kwasie".
Odnośnie AuPair-world, zdezaktywowałam konto, bo chcę je usunąć, a żeby to nastąpiło nie mogę się logować przez 60dni. Akurat jak będę w PL, 3.08 to wtedy założe konto i zacznę szukać... Dlaczego?
Bo w momencie kiedy powiem,że nie wracam, a Hostka zacznie poszukiwania, nie chciałabym żeby zobaczyła mój profil. Wiem, że to nie do końca jest w porządku, ale nie mam zamiaru na to zwracać uwagi, bo tak naprawdę nikomu szkody nie wyrządam, a najważniejsze w tej sytuacji jest dla mnie moje dobre. Nie są dla mnie tacy żebym się bardzo przejmowała... Dzieciaki są wredne, niewychowane.. Z Matką dalej nie mam kontaktu, jedynie co to Ojciec przychodzi i mnie informuje etc. Zabijam czas, wychodząc na plażę, na parę godz,a jak wracam to właściwie dzień ucieka... I tak w kółko. Nic się nie dzieje, nic się nie zmieniło. Momentami jest trochę lepiej, a jak jest źle to podwójnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)