Mogłabym się bardzo rozpisać, ale nie ma to sensu, więc postaram się ograniczyć :))
2tyg w Polsce zleciały nie wiem kiedy. Najpierw zwariowane 3 pierwsze dni, gdzie nie było czasu na oddech. Potem wesele i odrazu wakacje. Na pełnych obrotach...
Pewnie najciekawsze jest to jak rozstalam się z hostami... jak zwykle-NIJAK
<piszę tą notkę już 3ci dzień-DZIŚ skońćzę obiecuję!!!>
Więc z hostami się tak rozstałam : wyszłam rano z pokoju i powiedziałam, że idę już na stację, moja słodka Jane się zdziwiła, że tak wcześnie, po czym życzyła mi bezpiecznej podróży i do zobaczenia, wziełam manatk, telepałam się z tym wszystkim 40min na stację, a jak dotarłam do mojej Dominiki to po 16 napisałam jej wiadomość, że przykro mi,ale rano zdecydowałam, że jednak nie wrócę. Odp nie dostałam, usuneła mnie z fb i skejpa-to by było na tyle. Naprawdę nie ma co opowiadać...
Co do moich planów... legło chyba wszystko w gruzach po 2 dniach w PL, wszystko miałam "zaplanowane", a teraz nie wyobrażam sobie wyjazdu do UK itp.... Więc wiszę w powietrzu i z nieba śle buziaki, życzę wam powodzenia!
CDN